...Proszę...
Jego zamglone oczy ucieleśniały psią prośbę o resztki jedzenia. Leżała na wybebeszonym, wielkim łóżku. Było naprawdę ogromne, jak jego właściciel. Twarde i mocno sfatygowane. Dookoła walały się misie...różnej maści, pochodzenia, wielkości i stopnia zużycia.
-Pamiątki z podróży- powiedział wcześniej, biorąc do ręki małego, szarego.
-Ładne-stwierdziła zaglądając innemu, wytartemu misiowi prosto w paciorkowe oczka.
...Proszę...
Pokręciła głową. Smutek zalał mu oczy.
...Proszę, co ci szkodzi???...
"Twoje tłuste koty mi szkodzą", pomyślała, ale tylko skinęła głową z rezygnacją, byleby znów nie zabrzmiało jego żałosne skomlenie. Rozbłysnął nagle, klasnął w dłonie i pobiegł, a raczej poczłapał do kuchni. Tłuste koty olbrzymy badały jej nagość. Wstydziła się ich jak samego Pana Boga. Gdy wchodzili do mieszkania wyprysły na klatkę schodową i wszystkie co do jednego śmiały mu się bezczelnie w twarz. Zezłościł się, zsapał, a jego ciężkiej kroki mącąc ciszę dudniły i biły po ścianach jak w opuszczonym szpitalu. Była może 2 w nocy. Pewnie i tak wszyscy sąsiedzi znają na pamięć scenariusz powrotów do domu przebrzmiałego baletmistrza alkoholika. Słoniowy, rozszurany człap plus stukot damskich szpileczek. Potem rytualny taniec poskramiający drwiących z niego braci mniejszych. Pewnie nikogo już to nie dziwi, nie wzrusza...
Koty jak olbrzymie poduchy obstąpiły ją, czekając obojętnie. Otworzyły szerzej ślipia gdy wrócił roziskrzony, niosąc olbrzymi, aluminiowy garnek wody.
*CDN*